Jakich aparatów używałem do zdjęć
Parę słów o tym jakimi aparatami robię i robiłem zdjęcia.
- Zorkoj - aparat miał tę niezaprzeczalną zaletę nad innym dostępnym w tym czasie aparatem Smieną, że był od niego lepiej wykonany. Dodatkowo niezaprzeczalnie lepiej jest ustawiać na aparacie czas i przesłonę niz chmurkę i słoneczko jak było w Smienie ;) Aparat jak na owe czasy bywało nie miał wbudowanego światłomierza wietrznego i aby dobrze naświetlić zdjęcie trzeba było nosić światłomierz zewnętrzny> można było jedynie dostać wyrób polski lub radziecki, żaden z nich jednak jak nie grzeszył zbytnio dokładnością. Ostrość nastawiało się na obiektywie ale obraz pochodził z bocznego wizjera więc robienie zdjęć z bliskiej odległości nie wchodziło w grę. Ostrość ustawiało się, poprzez nałożenie na siebie dwóch jasnych plamek – co jak się domyślacie nie było zbyt dokładne. Był to wprawdzie aparat mojego Taty ale, że przejawiałem zainteresowania fotografią to nagminnie go pożyczałem.
- Zenit TTL - pierwszy mój własny aparat, który w latach PRL-owskiego realizmu musieli mi kupić rodzice „pod ladą” - zresztą tak jak kupowało się wszystkie tzw. "dobra luksusowe". Tak aparat był dobrem luksusowym tak jak pralka czy lodówka ; ). Dostałem go pod choinkę a radość moja była tak wielka, że bawiąc się robieniem zdjęć nawet nie wiedziałem kiedy skończyły się święta. Niezaprzeczalnym atutem tego aparatu był fakt, że była to prawdziwa lustrzanka, więc jakość w zdjęciach była momentalnie odczuwalna. Dodatkowo aparat miał wbudowany światłomierz, więc nie było już ustawiania czasu i przysłony na oko. Wprawdzie światłomierz pokazywał poprawnośc naswitlenia ruchoma wskazówka (czasami niezbyt dobrze widoczną) ale sam fakt, że nie trzeb było nosić oddzielnego światłomierza był już wielkim sukcesem. Częste wyjazdy, niebyt sprzyjające warunki eksploatacji i nie najlepsza jakość tych aparatów po jakimś czasie wykończyły ten aparat.
- Zenit 12XP - to ekskluzywna i nowoczesna odmiana wersji TTL wyposażona m.in. w o wiele lepszy światłomierz, który diodami pokazywał czy zdjęcia naświetli się poprawnie. Nowsza matówka pozwalała na wiele dokładniejsze ustawienie ostrości.
- Ten też był kupiony „pod ladą” z tą różnica, że na ten model odłożyłem już swój ciężko zarobiony grosz.
- Practica MTL 5B - to już klasa wyżej niż radzieckiej produkcji Zenith. Wyrób wprawdzie made in DDR (Niemcy Wschodnie) ale był przede wszystkim mniej zawody niż Zenith (Zenith z powodu awarii potrafił zepsuć 5-10 na 36 zdjęć), miał szerszy zakres czasów i obiektywy z mocowaniem tym samym co Zenith (na gwint). Aparat dostałem za przysłowiową złotówkę od przyjaciela – Irka, wraz z dwoma obiektywami. Zenith poszedł więc do robienia zdjęć w jaskiniach co spowodowało jego doszczętne zepsucie. Practica pozostała do zdjęć górskich.
- Canon 300V - tym zakupem ziściłem swoje wszystkie marzenia z lat dzieciństwa, kiedy to na folderach oglądałem kultowe aparaty Minolty, Canona czy Nikona. Czułem się wtedy jakbym chwycił Pana Boga za nogi ; ). To jedna tych chwil kiedy to czujemy że przekroczyliśmy barierę swoich wieloletnich marzeń. Wtedy też odrodziła się we minie ponownie pasja do robienia zdjęć, która wcześniej przybladła wraz z zakończeniem okresu studiów. Zalety mocowania bagnetowego, jakość wykonania, niezawodność i możliwości ustawień były wręcz oszałamiające. W końcu idąc po odbiór zdjęć z fotolabu nie musiałem się bać ze na 36 klatek dobrze naświetlonych będzie tylko 5-10. Aparat miał tendencję do prześwietlania zdjęć ale można było temu zaradzić wprowadzając odpowiednią korektę. Oczywiście był to całkowicie amatorski model ale jak na przyzwyczajenia wyniesione z Zenitha czy Parctiki i tak oszałamiało.
- Nikon Coolpix 8700 - pierwszy mój aparat cyfrowy. W owych czasach najlepszy i najwszechstronniejszy wybór. Długo się zastanawiałem zanim wybrałem odpowiedni model i przesiadłem się z analoga na cyfrę. Był to typowy zaawansowany kompakt. Był mały więc idealnie nadawał się do podróży, zakres zoomu 35-280 mm (w przeliczeniu na klatkę 35mm) sprawdzał się prawie w każdych warunkach, możliwość wybrania ISO od 100 – 800 była w owych czasach rewelacją i zdjęcia makro, które można było robić z odległości kilku cm. No i po raz pierwszy nie trzeba było chodzić do fotolabu i wydawać fortuny na wywołanie tych dobrych i mniej dobrych zdjęć. W podróży sprawiał się wręcz idealnie – mały, zgrabny, lekki i wszechstronny oraz co ważne, można było robić nim zdjęcia z ukrycia tzn. nie trzymając aparatu przyłożonego do oka. Jest to bardzo dobre rozwiązanie do portretowania osób, które w najlepszym wypadku mogły by się odwrócić w najgorszym moglibyśmy stracić aparat a czasem wręcz i nie tylko aparat.
- Nikon D70s - i znowu przesiadka o klasę wyżej. Pierwsze co mnie uderzyło to wprost szokująca ergonomia. Ten aparat po prostu kochało się wziąć do ręki. Pasował jak dobrze dopasowana rękawiczka, pozwalając czerpać samą tylko przyjemność z możliwości robienia zdjęć. No i jakość zdjęć! Po wydrukowani zdjęć na A3 z D70s (6 Mpix) były one o wiele lepszej jakości od tych z 8700 (8 Mpix). W końcu też udało mi się zapanować nad szumami – mimo, że jak na swoja klasę D70 mocno szumiał. No i w końcu w wizjerze zamiast miniaturowego niewyraźnego telewizorka prawdziwy ostry obraz pozwalający na dokładne ustawienie ostrości. Rewelacyjny autofokus działał bardzo dobrze w trudnych warunkach oświetleniowych a samo ustawienie ostrości zajmowało zaledwie ułamek sekundy.
- Nikon D80 (obecnie) - w końcu aparat, który poraził mnie możliwościami dostosowania do moich preferencji. Bardzo szybki, z małymi szumami, z 9 polowym AF i przede wszystkim robiącym dobrze naświetlone zdjęcia (D70 lekko nie doświetlał). W końcu nie musiałem ślęczeć przed komputerem i mozolnie obrabiać po kolei wszystkie zdjęcia ; ). Szybkostrzelność idealnie sprawdziła się przy robieniu zdjęć z jadącego autokaru na przedmieściach miast Tunezji. Aparat rewelacyjnie radzi sobie w bardzo różnych warunkach a bardzo rozbudowane możliwości ustawień idealnie pozwalają zagrać aparat z moimi upodobaniami fotograficznymi. Sam wizjer jest też większy, niż w D70 co daje więcej kmfortu przy manualnym ostrzeniu w zdjęciach makro. Na podkreślenie zasługuje fakt, iż perfekcyjna bezprzewodowa współpraca aparatu z lampą błyskową pozwala na robienie zaskakujących zdjęć.
Jaki będzie następny? Na pewno jeszcze lepszy - tylko czy aby na pewno jest taki potrzebny?